Ślepiec

Poprzez zmrok usłyszał kroki zbliżającego się mężczyzny.
Czy są gwiazdy?
Pierdolnij się łbem we framugę to zobaczysz.
Jestem niewidomy.
Przepraszam nie wiedziałem, ale miałem ciężki dzień i ten upał.
Chwilę trwali w milczeniu, po czym tamten zapytał.
Co to za muzyka – głos znajomy ale chyba tego nie słyszałem.
Irena Santor „Tak wiele słońca miał ten maj”. Podoba mi się.
A tak ogólnie co porabiasz.
Gram, gram we wszystko- rzucam monetę, szachy, kości, karty, trochę handluję – trzeba jakoś żyć.
Jak masz na imię, przepraszam ze pytam ale podobno ten najwyższy zna wszystkie gwiazdy po imieniu – a ja chciałbym znać po imieniu ludzi z osiedla Polski.
Tadeusz.
Długo to już trwa?
Zaczęło się jak byłem elektrykiem, wkręcałem żarówkę i wybuchła przed oczami.
Parę operacji – teraz widzę jasne plamy.
Tak. To chyba największe kalectwo.
Jak sobie radzisz?
Mam rentę, trochę dorabiam w spółdzielni – wiesz składam styczniki, prosta robota, właśnie dzisiaj się tam wybieram.

Jakaś para ze śmiechem przeszła drugą stroną jezdni, kobieta śmiała się, mężczyzna cos opowiadał.

A wracając do kart wiesz jak wygrać „”żydka” jednym asem?
W to tez gram ale nie rozumie, musi być :goła” dycha.
Nie! Po prostu – masz „czterdziestkę” i przypuśćmy asa, dychę i dwudziestkę kierową – wychodzisz z króla – spada walet z dziesiątką i masz „26”pokazujesz :czterdziestkę” i wygrywasz.
A to dopiero – tego numeru nie znałem.
Wygrałeś tak?
Masę razy – karty dziwnie się układają.
Ja masę forsy zarabiam pokazując mata w dwóch ruchach.
Wiesz.
Tego nie rozumiem nie potrafię wyobrazić sobie szachownicy.
Wiesz – powiedział Tadeusz – to rodzaj zabawy tak się nie gra, ale jest to możliwe.
Dobrze się z tobą rozmawia.
Jak chcesz to mogę do ciebie kiedyś wpaść, parter – chyba środkowe mieszkanie.
Tak , pod trójką.
Jak myślisz utrzymają się dalej te upały?
Chyba tak, niebo całe niebieskie, ani jednej chmurki, aż razi czystością.
Masz zegarek.
Nie. Ale będzie przed trzecią.
Będę uciekał „ czeka mnie lekcja” drogi a o szóstej muszę być na giełdzie.
Jednak jak obiecałem wpadnę kiedyś, i będę o tobie myślał.
Dziękuję chętnie porozmawiam.

Tamten powoli odszedł, ucichły kroki pozostało tylko rtęciowe mruczenie lamp.

Obudził się około dziesiątej słuchając radia szykował sobie śniadanie.
Krojąc w ćwiartki pomidora skaleczył się lekko.
Zjadł, wypłukał kubek po herbacie i po godzinie był na przystanku.
Czekając na tramwaj zapalił papierosa, stojąc przy koszu na śmieci.
Po chwili nadjechała „dziewiątka”- rzucił peta do kosza i ostrożnie wszedł do wagonu.
Usiadł po zacienionej stronie rozmyślając jak spędzi dzisiejszy dzień i kogo spotka w spółdzielni.
Jechał rozgrzanymi ulicami miasta.
W budynku spółdzielni było gorąco i sennie.
Był zły że wezwano go tylko po to żeby wypłacić jakieś nadwyżki w sumie około 100zł.
Chwilę porozmawiał z kasjerką , nie chciało mu się wchodzić do szefa produkcji na halę i powoli wychodząc przypomniał sobie że w pobliżu powinna być budka z piwem i napojami.
Kazał sobie otworzyć butelkę, ale pił z niesmakiem – zresztą nigdy nie lubił piwa a to było jakieś lepkie i ciepłe.
Pił z niesmakiem ostatni łyk i prawie pół piwa oddał z powrotem.
Wsiadając do tramwaju przypomniał sobie jak rano przy śniadaniu się skaleczył, poczuł że piwo osiadło na żołądku.
Słońce w zenicie i te wszystkie zapachy jakie czuł od ludzi, którzy wsiadali do wagonu.
Mieszanina dezodorantów, perfum, mydła, proszków, potów zapach torebek, butów – wprawiło go w oszołomienie i czuł że za chwilę zwymiotuje a tramwaj pędził, przez otwarte okno wpadał szum ulicy i spalin.
Chciał być blisko okna, odetchnąć innym powietrzem ale nie mógł przedrzeć się przez zbitą masę ludzi.
Nie chciał tego, ale wiedział że to się stanie.
Zaczął przedzierać się do wyjścia, ktoś krzyczy „wariat” , „co pan robi”, „drzwi są zamknięte”.
Ślepe przeznaczenie dopadło go z znienacka, tramwaj zaczął zwalniać przed przystankiem i nie wytrzymał „puścił pawia” – zakotłowało się , ktoś go uderzył – on przepraszając rwał się do wyjścia.
Jakaś leciwa staruszka krzyknęła „i proszę na co wydaje się społeczne pieniądze”.
Ktoś inny ”wcale nie jest pijany, nie widzicie że ma białą laskę”.
A jemu chciało się wyć z upokorzenia i niemocy – otworzyły się drzwi i ktoś wypchnął go od wewnątrz i z nim parę osób wyleciało na jezdnię.
Przewrócił by się, zgubił okulary, ale dwóch chłopców z dziewczynami krzyknęło „co robicie” i podtrzymało go.
Ochłonął trochę, wyjął chusteczkę jednorazową przetarł twarz, oczy i usta.
Młodzi ludzie skakali przy nim jak przy noworodku.
Poproszę cos chłodnego do picia.
Jeden z chłopców krzyknął „już lecę”, a dziewczyna z drugim chłopcem
odprowadzili na drugą stronę ulicy.
Po chwili poczuł się lepiej, czuł delikatną dłoń „młodej” chłopak podtrzymywał go za łokieć.
Kiedy przeszli przez jezdnię poprosił żeby się zatrzymać, wyjął świeżą chusteczkę i wypluł w nią resztki śniadania, schował do kieszeni i zapalił, dym orzeźwił trochę usta.
Uspokoił się.
Nie mógł doczekać się wody, słuchał jak młodzi ludzie besztali tych z tramwaju- palił w milczeniu – chciał być sam.
Wreszcie nadbiegł drugi krzycząc z daleka „jest mrożona cola”.
Podziękował, posadzili go na ławce, dziewczyna pogłaskała go po policzku i powiedziała tylko „niech się pan nie przejmuje”.
Podziękował i palił dalej w milczeniu.
 

Piotr Gramatyka