Tęczat   

Ty, gdzieś tam, daleko... ja tutaj, w plątaninie szarości i bólu dnia.
W pajęczynie dnia, którego nie przerywam, chociaż mnie dusi.
Co jakiś czas uciekam w marzenia, bo wiem że inaczej nie można.
Szukam blasku i zapachu złotego pyłu.
Każda złota emocja odrywa mnie od rzeczywistości.
Dlatego uciekam od nich żałując poznania.
Świadomość niespełnienia jest bardziej kalecząca niż biczowanie.
Bezpieczniejsza i spokojna, zabiera nadzieję.
Czasami coś szepcze ,, zostaw , nie zrywaj nitki”...
Gdybym wiedziała, diabeł to, czy Anioł Stróż...
Ktoś mnie pyta, po co zostawiam niektóre nitki.
Ja udaję, że nie słyszę.
Wiem że jutro obudzi mnie ten sam dzień.
Ten sam zapach i sprawy do załatwienia które duszą i nie pozwalają oddychać.
Zastanawiam się, czy nie zabić siebie.
Czy jest sens odrywania się od ziemi, kiedy stopy wrośnięte korzeniami.
Czasami zastanawiam się, czy emocje, dusza i moje stopy należą do tej samej osoby.
I te dłonie nienagannie spuszczone.
Przecież widzę że unoszę je do nieba, obejmuję przestrzeń, pieszczę delikatnie
i dotykam.
Lustro i inni widzą zimne opuszczone bezradnie ręce wzdłuż ciała.
Wciąż zadaję sobie to pytanie.
Czyje oczy są chore.
Która rzeczywistość jest prawdziwa.
Widzę w pajęczynie nitek, tę która była sensem.
Oplotła mnie tak ciasno, że nie mogłam oddychać.
A może to ja byłam zbyt ciężka, by mogła mnie udźwignąć...

DLACZEGO TĘCZA TRWA TAK KRÓTKO?

Wiem, nie musisz odpowiadać.
To nie ty, świecie dajesz nadzieję.
To ja szukam jej od nowa.
Nikt inny nie ma w sobie moich kolorów tęczy.
Nawet jeśli nie widać rozpostartych skrzydeł, wiem że istnieją.

manka